Nagroda i kara
Dziecko powinno być posłuszne, a jeżeli to posłuszeństwo mu jest trudne, natenczas trzeba mu je ulżyć i dlatego obiecać nagrodę albo karą pogrozić. Podobnie czyni i Bóg wobec całej ludzkości. Przyobiecuje nam niebo pełne szczęścia, jeżeli jego woli będziemy posłuszni, a grozi nam piekłem z strasznymi mękami, jeżeli przykazaniami jego gardzić będziemy. Prawda, że Bóg i przyobiecuje i grozi na życie przyszłe, zaś matka i jedno i drugie od razu, prędko spełniać powinna, bo jeżeli z nagrodą i karą się ociąga, natenczas straci wobec dziecka na powadze i znaczeniu.
1. Matka w nagradzaniu dzieci powinna być roztropna, mądra. Zawsze wprzód przyobiecać nagrodę, a potem dopiero zagrozić karą, gdyż dziecko chętnie słucha, jeżeli nagrody się spodziewa, zaś czyniąc pod naciskiem kary, czyni z bojaźni, niechętnie. I co przyobiecać dziecku? Nie cukier, łakocie, nie stroiki, błyskotki, bo do czego dziecko żadnej wagi przywiązywać nie powinno, tego do nagrody używać się nie powinno. Na pierwszym miejscu stawiam tę nagrodę: „Widzisz, jak to dobrze, żeś to zrobił, — to mnie cieszy!”
Matka powinna rychło w dziecku budzić świadomość radosną dobrego sumienia, uczyć dziecko, jak to dobre dziecko podoba się Bogu i jak mu to Bóg niebem zapłaci. „Widzisz, jak ci to miło, żeś to uczynił, żeś był pilny…” — Można dziecku jako nagrodę i to dawać, co mu jest potrzebne, jak nowe rzeczy, książkę, zabawki, dać sposobność do jakiej zabawy, rozrywki, odwiedzenia krewnych. To dziecko będzie wtenczas podwójnie miłym, przyjemnym.
2. Jeżeli dziecko nie usłucha za przyrzeczeniem nagrody, natenczas trzeba mu karą pogrozić. Ale ta kara powinna tylko wedle najsurowszej sprawiedliwości być wymierzona. Karać dziecko, to dla matki najprzykrzejsza, najtrudniejsza, nieraz najboleśniejsza rzecz w wychowaniu, bo z natury miękkością serca obdarzona nie łatwo płacz dziecka znosi. Dlatego też potrzeba jej zastanowienia się i rozwagi, kiedy dziecko ukarać przychodzi.
Pierwszym, co matka przed wymierzeniem kary rozważyć powinna, jest wina dziecka. Matka niewinnie dziecko karząca dopuszcza się niesprawiedliwości, a więc grzech popełnia, a dziecko stanie się upornym i straci poczucie sprawiedliwości. Aby osądzić winę dziecka, powinna zastanowić się nad przyczyną jego przewinienia, czy uczyniło z niewiadomości, zapomnienia, czy może z lenistwa, opieszałości, alba może z nałogu i przyzwyczajenia, może i ze złości i uporu.
Jeżeli dziecko z niewiadomości albo może mniemając, że dobrze czyni, uczyniło coś złego, nie powinno wtenczas być karane. Np. dziecko splamiło suknię, a z obawy przed karą chce wytrzeć tę plamę, ale leje na nią coś, co od razu pali to miejsce i potem sukni nosić nie może. Matka wymierza surową karę za to: to niedobrze, bo dziecko, chcąc plamę wytrzeć, dobrze myślało. Matka niech pouczy dziecko, przestrzeże, ale za to bić go tym razem nie powinna. Co innego byłoby, gdyby dziecko z niedbalstwa lub nieostrożności błąd popełniło, a dawniej już było przestrzeżone i upomniane, że tego czynić nie powinno.
Tam, gdzie chodzi o błędy ze złej skłonności i przyzwyczajenia np. o kłamstwo, łakomstwo, spory, bijatyki, potrzeba jest kary, a tym bardziej jeszcze, kiedy zachodzi upór i złość. Tu kara powinna być surowsza, i tak często powtarzana, dopóki zła wola i upór nie ustąpią, nie zostaną złamane.
Ale nie godzi się karać z nierozwagą, w rozburzeniu umysłu, w zapalczywości. Lepiej dwa razy nie ukarać wcale, jak raz jeden, ale niewinnie. Dlatego lepiej karę wstrzymać, dopóki się matka zupełnie nie przekona o winie dziecka, a nie powinna trudu szczędzić, ale sama dziecko o jego winie przekonać, aby dobrowolnie karę przyjęło, bo inaczej dziecka nie poprawi.
Matka przy wymiarze kary powinna wiedzieć o tym, czy wielka jest wina dziecka, boby to było niesprawiedliwie, za wielkie i za małe przewinienia równą wymierzać karę. Dziecko stłukło np. talerz, szklankę, bo miało nieszczęście, że mu to z ręki wypadło; matka straszliwie rozgniewana, niemiłosiernie bije dziecko, chociaż dziecko krzyczy, że nieumyślnie to zrobiło. W tym razie kara ta niesprawiedliwa; upomnienie na przyszłość, nagana sama byłyby tu wystarczyły. Jeżeli zaś ta sama matka przy grubej niegrzeczności, uporze, zuchwałości zamiast kary dotkliwej, użyje tylko słów nagany, jakież pojęcie będzie miało dziecko o sprawiedliwości? Dzieci sądzą o wielkości błędu i z wielkości kary, jaka je za nie spotyka. Jeżeli tylko wtenczas bije je matka, kiedy coś stłuką, podrą, popsują, ale nigdy za przewinienia ze złości, zemsty, uporu, samowoli, natenczas sami rodzice winę sobie przypisać muszą, jeżeli ich dzieci później słuchać nie będą i oni na dzieci żadnego wpływu nie wywrą.
Przy wymierzaniu kary trzeba mniej zważać na szkodę, jaką dzieci przez błąd swój wyrządzają, a za to więcej na błąd sam. Jeżeli wina dziecka była tylko mała, natenczas nie powinna go matka karać surowo; niech mu wytłumaczy, pouczy, jakie skutki błąd jego za sobą pociągnął, a będzie na przyszłość ostrożniejsze. Jeżeli wina była większa, natenczas powinna matka z nieubłaganą surowością karać, ale też przy tym powiedzieć dziecku, że Bóg tego żąda, aby je karała i że dlatego nie godzi się jej nie ukarać.
Jeżeli matka więcej ma dzieci, nie powinna być stronnicza i nie powinna pozwalać jednemu dziecku na to, za co drugie dziecko karze, bo popsuje dziecko, któremu pobłaża, a rozgoryczy to, które ukarze, i żadnego nie podniesie, — sama zaś straci szacunek u dzieci.
3. „Przykrzy mi się już to bicie, bo i tak z tego nie widzę korzyści”, mówi nieraz matka, nieznająca innej kary, jak bicie. Ależ póki dziecko było małe, zdawało się, że bić go nie trzeba i pozostawiła mu jego wolę; kiedy później z wzrostem dziecka wzrastała jego samowola, nieposłuszeństwo i upór, biła bardzo często i tak długo, że dziecko stępiało na bicie i nic sobie z tego nie robiło. I nie umiała biedna widocznie karać dziecka, nie wiedziała, czym je ukarać. Bicie, rózga ostatnimi są dopiero środkami kary, a rzadko tylko i za ciężkie występki wymierzać je można. Kiedy wszystkie upomnienia i inne kary nie pomagają, wtenczas dopiero można do rózgi się uciekać. Matka roztropna, zastanawiająca się, niekarząca w gniewie i zapalczywości, znajdzie zawsze jeszcze inne środki pomocne kary. Postawi np. dziecko w kąciku, zostawi je na chwilę samo na stacji, każe jeść samemu, nie wspólnie ze wszystkimi, nie pozwoliła za karę iść bawić się z dziećmi, nie weźmie go za karę ze sobą w pole, w podwórze, każe pacierz zmówić samemu, nie da dziecku podarunku, które inne dzieci dostaną, odbierze na pewien czas jakąś zabawkę, otóż to kary, które nieraz lepiej działają, aniżeli bicie i rózga.
4. Matka by błądziła, gdyby wszystkie dzieci w równy chciała karać sposób. Dziecko zbyt żywe, dzikie, nieokiełznane musi być inaczej karane, aniżeli dziecko spokojne, bojaźliwe, delikatne; starsze dzieci inaczej aniżeli młodsze; dziewczę inaczej aniżeli chłopiec. Tu potrzeba uwzględnić charakter i usposobienie dziecka. Jedne z natury bojaźliwe, wstydliwe, — bite, rózgą będą jeszcze bojaźliwsze; inne są ambitne: tym każda kara będzie dotkliwa, a mianowicie zawstydzenie; inne przychlebiają się chętnie matce: na nie podziała, jeżeli matka nie spojrzy, odepchnie, słowa nie przemówi, aż się nie poprawią. Dzieci łakome boją się znów, aby ich od stołu, obiadu nie odepchnąć, przy obiedzie tego nie dać, co szczególniej lubią będzie im karą najdotkliwszą.
Nie trzeba zaś nigdy dziecka tym karać, co mu świętem, uroczystym być powinno, np. aby pacierz mówiło, aby czytało, pisało za karę. To są dobre, a nawet święte rzeczy, więc tymi dzieci karać nie trzeba. Starsze dzieci tylko w największej potrzebie bić można, młodszych zaś dzieci nie godzi się bić gwałtownie, po głowie, po twarzy, uderzać w piersi, plecy, bo tym można szkodzić zdrowiu dziecka. Bojaźliwych dzieci nie trzeba zamykać w ciemnym miejscu, ani też karą zbytecznie przerażać, nie bić ręką, lecz rózgą, bo ręką każdej chwili można uderzyć, rózgi trzeba szukać, a wśród szukania przyjdzie spokój i rozwaga, której bardzo przy wymierzaniu kary potrzeba.
Źródło: ks. Lic. Augustyn Jaskulski, Szambelan Papieski, O wychowaniu. Nauki dla Matek chrześcijańskich, 1909, str. 90.